Czytaj także: Łososina Górna: Romowie wyłudzili, ksiądz zrezygnował?
Problemy zaczęły się, kiedy gmina postanowiła położyć nową nawierzchni na wspomnianej drodze. - Działkę pod obecną drogą w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku wykupił nasz ojciec. Zaczynał budowę domu, więc naturalnie musiał zapewnić sobie dojazd do działki - mówi Zbigniew Dąbrowski, jeden z poszkodowanych mieszkańców Łukowicy. - Nigdy nie broniliśmy przejazdu sąsiadom, choć wciąż do nas należy. Jakim więc prawem gmina zaczęła na niej prace, nie występując do nas o zgodę?
Zapewnia, że jego rodzina nie miałaby nic przeciwko, gdyby zostały uwzględnione ich wcześniejsze prośby. - Chcieliśmy, żeby droga została wyprofilowana w taki sposób, aby wezbrana woda swobodnie odpływała do koryta. Teraz za każdym razem gromadzi się ona w zagłębieniu i zalewa nasze podwórka - dodaje Danuta Dąbrowska.
Pisma z prośbami trafiły na biórko Czesławy Rzadkosz, wójciny Łukowicy. Ta natychmiast zdecydowała o wstrzymaniu wszelkich robót. Nowa nawierzchnia została jednak położona, ale jedynie do wysokości podwórek sąsiadów Dąbrowskich, którzy o nic nie prosili.
Teraz mieszkańcy, którzy podpisali się pod prośbą, nie mają ani zabezpieczeń przed wielką wodą, ani nowego asfaltu. Zaś wójcina oskarżyła ich na policji o blokowanie robót na drodze gminnej.
- Przyjechała tutaj zaraz po wstrzymaniu robót. Sama słyszałam, jak namawiała sąsiadów do odgrodzenia wyremontowanych fragmentów drogi szlabanami, żebyśmy nie mogli z nich korzystać - mówi Irena Pec. Następnego dnia drogę przegradzały taśmy, a "buntownicze" rodziny musiały zostawić swoje samochody w garażach i udać się pieszo na przystanki autobusowe.
Mieszkańcy nie pozostali dłużni wójcinie i sami zawiadomili policję o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. W swoim doniesieniu poruszają trzy kwestie. Pierwsza dotyczy bezprawnego rozpczęcia prac budowlanych na prywatnej drodze, druga - zniszczenia pobocza drogi i braku odpowiednich zabezpieczeń jednego z rowów odwadniających, trzecia - namawiania ludzi do stawiania szlabanów na drodze dojazdowej do kilku gospodarstw.
- Pracowałem w wielu krajach europejskich, ale przyznam szczerze, że z podobnym postępowaniem nigdzie do tej pory się nie zetknąłem - dodaje Zbigniew Dąbrowski.
Sama wójcina Łukowicy nie widzi nic niewłaściwego w swoich decyzjach i postępowaniu. - Nie chciałabym tu wchodzić w szczegóły, ponieważ policja prowadzi postępowanie wyjaśniające - zastrzega Czesława Rzadkosz. - W naszej ewidencji gruntów, ta droga widnieje jako "we władaniu gminy". Dlatego nie może mówić o robotach wykonywanych na prywatnym gruncie. Wstrzymałam jednak prace do czasu wyjaśnienia wszelkich okoliczności. Droga co prawda nie jest wpisana do naszych ksiąg wieczystych, ale jestem dobrej myśli - zapewnia wójcina.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?