Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wywiad z podróżnikiem Adamem Olesiakiem z Limanowej. Jakie kraje odwiedził?

Tatiana Biela
Tatiana Biela
Przełęcz Podróżników pod Pikiem Lenina, Kirgistan
Przełęcz Podróżników pod Pikiem Lenina, Kirgistan fot. arch. Adam Olesiak
O świecie pełnym kontrastów, największej katastrofie ekologicznej ubiegłego wieku, gościnności muzułmanów, dzielonych taksówkach i arabskim disco, rozmawiam z Adamem Olesiakiem, podróżnikiem z Limanowej, po jego ostatniej podróży po Azji Środkowej.

Azja Środkowa jest jak kobieta. Urzeka Orientem, kusi tajemniczością, ale cały czas jest nieodkryta i mało znana.

Z perspektywy Europejczyka z pewnością tak jest. Architektura Jedwabnego Szlaku zachwyca swoim bogactwem. Zwłaszcza jeżeli chodzi o zdobienia wnętrz i charakterystyczne arabeski. Tajemniczość znajdziemy w naturze, w dziewiczych szczytach górskich, nieodkrytych dolinach czy nieprzemierzonych szlakach. Trzeba jednak dodać, że jest to bardzo romantyczna wizja, która opowiada tylko niewielką część historii.

To jaka jest ta druga, mniej romantyczna strona medalu?

W skrócie: bieda, sytuacja polityczna, brak dbałości o środowisko. W Uzbekistanie atrakcje turystyczne oddzielone są murem od ciasnych osiedli. Środkiem każdej ulicy takiego osiedla biegnie odpływ ściekowy, w którym niejednokrotnie bawią się dzieci. Byłem też pośrednio świadkiem konfliktu zbrojnego pomiędzy byłym, a obecnym prezydentem Kirgistanu. Ekologia wydaje się w takim przypadku drugorzędnym problemem do momentu, w którym nie prześledzimy tragedii Jeziora Aralskiego i ludzi Karakałpakstanu.

Co dziś zostało z dawnej świetności Karakałpakstanu?

Duma i sporo sentymentalnych wspomnień. Jest w Nukus, stolicy Karakałpacji, galeria sztuki im. Igora Savitsky’ego, który był ukraińskim malarzem zakochanym w tamtych terenach. Kolekcjonował on obrazy malowane przez zagranicznych i lokalnych przedstawicieli awangardy. Oglądając płótna, można zobaczyć jak zmienił się tamten świat. Kiedyś pełny wody Aral był spiżarnią tamtego regionu. Rybołówstwo było bardzo dobrze rozwinięte i stanowiło podstawę utrzymania żyjących tam ludzi. Potem, pod rządami Związku Radzieckiego podjęto decyzję o melioracji terenów pustynnych znajdujących się w sąsiedztwie rzek zasilających Aral. Zbudowano jednak mało wydajny system, przez co woda zamiast jedynie nawadniać pola uprawne, wyparowywała prosto z kanałów. Jej poziom w Jeziorze Aralskim zaczął spadać. Dziś jeziora już prawie nie ma, a na obrazach przedstawione są statki zanurzone w piasku pustyni, a nie w wodzie. Opustoszały miasteczka portowe, a ci, którzy zostali, dziś borykają się z chorobami płuc, wynikającymi z podnoszonego przez wiatr pyłu z dna jeziora. Jakby tego było mało ZSRR pozbawił tamtejszych ludzi także tożsamości narodowej. Obecnie jest lepiej. Jezioro Aralskie ma raczej małe szanse na odżycie, ale za to ludzie są wspaniali i dumni ze swojej ojczyzny. Spotkałem się tam z ciepłym przyjęciem i radością z tego, że ktoś jest zainteresowany ich kulturą. Mało turystów tam dociera, bo wydaje się, że nic poza pustynią tam nie ma, jednak jest to niezwykle ciekawa kraina.

Łatwo się podróżuje po tym regionie?

To zależy pod jakim względem. Próżno tam szukać wielu wygód, zwłaszcza, jeżeli planuje się jechać w pojedynkę i ograniczać koszty. Zdarza się, że podróż między większymi miastami to 12 godzin spędzonych w ciasnym samochodzie, tzw. dzielonej taksówce, pędzącej po kiepskiej i przepaścistej drodze, na której kierowca musi jeszcze wyprzedzać samochody ciężarowe. Bywa to bardzo męczące.

Jadąc tak kilkanaście godzin, można dużo dowiedzieć się o miejscowych?

Wtedy akurat jechałem z czterema szkotami, więc więcej dowiedziałem się o Szkocji, niż o lokalnych ludziach (śmiech). Problemem jest język. Kirgizi mówią dobrze po rosyjsku, ja niestety nie. Przed wyjazdem zdążyłem nauczyć się jedynie czytać cyrylicę. Czasami jednak udawało się jakoś „na migi” porozmawiać. Można za to dogłębnie poznać gusta muzyczne kierowców, które oscylują gdzieś w okolicy orientalnego, arabskiego połączenia disco, techno i popu. Brzmi to pewnie mało zachęcająco, ale tworzy niezły klimat i jest całkiem przyjemne dla ucha. Oczywiście do czasu (śmiech)

Zdecydowana większość mieszkańców tych krajów to wyznawcy islamu. Świat muzułmański ciągle budzi obawy. Słusznie?

Rozumiem te obawy i jestem daleki od bagatelizowania problemów związanych z Państwem Islamskim, kryzysem migracyjnym, czy tych dotyczących praw kobiet. Nasz obraz muzułmanina budowany jest jednak przez media jedynie w oparciu o takie skrajne sytuacje. Dla mnie, przykładem tej drugiej strony medalu jest Saidalohon – chłopak, którego poznałem na granicy Kirgisko-Uzbeckiej. Sam mnie zaczepił, chcąc porozmawiać. Od rozmowy się zaczęło, a skończyło na tym, że kupił mi bilet autobusowy do najbliższej, przygranicznej miejscowości, pomógł mi wymienić pieniądze (w Uzbekistanie nie ma kantorów), kupić kartę SIM do telefonu (nie mogą tego zrobić obcokrajowcy), podarował mi kufi – specjalną czapeczkę ubieraną przez mężczyzn w meczetach, pokazał mi bazar, miejscowe owoce i zorganizował transport do stolicy. Chciał nawet mnie ugościć w swoim domu rodzinnym, ale niestety miałem już zarezerwowany nocleg w Taszkiencie.

Podróżująca samotnie kobieta, też mogłaby liczyć na taką gościnność?

Znam nawet taki przypadek! Holenderka, którą poznałem w drodze, opowiadała mi, że nie dość, że została ugoszczona przez jedną z miejscowych rodzin w Uzbekistanie, to jeszcze zaproszono ją na przyjęcie urodzinowe jakiejś znajomej gospodarzy.

To znaczy, że Europejki mogą swobodnie poruszać się, czy jednak obowiązują ich jakieś reguły np. choćby te związane z ubiorem?

Islam Azji Środkowej, ze względu na czasy sowieckie wygląda trochę inaczej niż taki, który często sobie wyobrażamy. Jest poniekąd „świecki”, jak to powiedział jeden z kierowców. Kobiety, zwłaszcza te młodsze często ubierają się według zachodnich standardów i nie zasłaniają włosów. Poza miejscami szczególnymi, takimi jak meczety, czy mauzolea nie ma więc ścisłych reguł ubioru. Ponadto mężczyźni nie stronią od alkoholu i niekoniecznie w

ogóle chodzą codziennie do meczetu. Do rzadkości należą też tak charakterystyczne dla islamu śpiewy muezinów, wzywających do modlitwy.

W byłych republikach sowieckich nadal widoczne są wpływy Rosji?

Zdecydowanie tak, choć na przykład Uzbekistan stara się wymazać z historii swoje związki z ZSRR. Ciągle jednak w większości państw Azji Środkowej panują rządy autorytarne, utrzymujące przyjacielskie stosunki z Rosją. Widać też wiele pozostałości po czasach sowieckich, takich jak wielkie bilbordy z wizualizacją Orderu Wojny Ojczyźnianej, socrealistyczne monumenty w co drugiej miejscowości, czy ciekawe architektonicznie stacje taszkienckiego metra (połączenie socrealizmu z orientem). Dla mnie jednak najbardziej rozczulającym dowodem sympatii były kirgiskie lody waniliowe na patyku o nazwie CCCP (ZSRR). Ciężko się jednak dziwić. Kirgistan za czasów sowieckich miał się chyba lepiej niż obecnie.

Czym kuszą miejscowe bazary?

Czym nie kuszą? (śmiech) Pełne są świeżych warzyw i owoców. Tych znanych nam, ale też charakterystycznych tylko dla tamtego regionu. Jest oczywiście pełno przypraw. Wyjątkowo zachęcające są też orzechy, w szczególności pistacje. No i przepyszna chałwa! Można się zajadać do woli, bo i ceny nie są wygórowane. Nie tylko zresztą zajadać, bo na bazarach jest absolutnie wszystko. Od przyborów szkolnych, przez odzież, narzędzia, chemię gospodarczą, aż po zabawki dla dzieci. To w takich miejscach tętni życie miast i właśnie na bazarach znajdziemy miejscowych. Nie poznamy ich życia odwiedzając tylko zabytki.

Najbliższy kierunek, oczywiście po ustąpieniu koronawirusa?

Bałkany, Maroko, ale największym marzeniem jest Namibia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Wywiad z podróżnikiem Adamem Olesiakiem z Limanowej. Jakie kraje odwiedził? - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto