Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stanisław Dudziak: Szopkarstwo jest jak nałóg i choroba zakaźna

Krystyna Trzupek
Krystyna Trzupek
- Szopki od dziecka mnie fascynowały. Jako dziecko robiłem je z tego, co miałem pod ręką, później chodziłem z nimi po kolędzie. Nie było świąt, żebym jakiejś szopki nie zrobił – opowiada Stanisław Dudziak ze Starego Rybia, który na emeryturze w całości poświęcił się swojej pasji.

Pomysł zrobienia szopki krakowskiej chodził za nim już od 10 lat. Ale dopiero 5 lat temu odważył się wziąć udział w konkursie.
- Najtrudniejszą rzeczą dla mnie było pokonać własne obawy, pójść na Rynek i poddać się ocenie – zaznacza. Do tej pory spod jego rąk wyszło około 40 szopek różnej wielkości. Każdy, nawet najmniejszy element wykonany jest ręcznie i wymyślony przez twórcę. Jego prace znajdują się w kościołach i u prywatnych właścicieli. Najmniejsza ma powyżej metra, największa prawie dwa metry. Małą robi się do tygodnia, dużą nawet do pół roku, w zależności od intensywności pracy.
- Czasem pół dnia patrzę w szopkę i czekam, aż mi jakiś nowy pomysł zakiełkuje – wtrąca pan Stanisław.
Z zawodu technik mechanik. Jak zauważa, większość uczestników konkursu ma wykształcenie techniczne. Szopkarstwem parają się ślusarze, mechanicy, inżynierowie, rzadko który jest po kierunku artystycznym.
W kręgu szopkarzy krakowskich praca nad szopką owiana jest tajemnicą.
- Żaden nie zdradzi, jaką szopkę przygotowuje, jakie nowe elementy wprowadza. Bystre oko konkurenta jest w stanie wychwycić każdy element, który nie został zrobiony w tym roku, tylko pochodzi z lat ubiegłych. Nie sposób nic oszukać - podkreśla 69-latek.
Co roku oprócz szopek z tradycyjnych materiałów, pojawiają się też bardziej awangardowe pomysły. W tym roku widzowie podziwiali najmniejszą szopkę, wykonaną w jajku w jajku, oraz wyplecioną z włóczki. Na konkursie szopek krakowskich pojawiają się zarówno nowe osoby, jak i te, które zgłaszają swoje szopki od lat. Klasyczna szopka krakowska musi zawierać przede wszystkim elementy krakowskie – zabytki i kopuły. Artyści wzorują się nawet na najmniejszych detalach. Muszą być wieżyczki, złotko, staniole. Im bardziej kolorowo, im więcej krakowskich dodatków, tym lepiej.

Jak obyczaj każe stary
Krakowski zwyczaj „chodzenia” z szopką po domach sięga XIX wieku. Początkowo robiono je z papieru, gliny, drewna. Tworzyli je cieśle, murarze z podkrakowskich okolic, głównie ze Zwierzyńca. Było to dla nich dodatkowe zajęcie w zimie, w czasie martwego sezonu budowlanego. W okresie świąt chodzili ze swymi szopkami po domach. Po I wojnie światowej tradycja ta zaczęła powoli zanikać. By szopkarskie tradycje ocalić dla przyszłych pokoleń, Jerzy Dobrzycki, kierujący magistrackim działem propagandy, w 1937 roku zorganizował pierwszy Konkurs Szopek Krakowskich. Po II wojnie światowej konkursy wznowiono, a ich organizacji podjęło się Muzeum Krakowa, kontynuujące tę tradycję do dziś. W konkursie szopek komisja zwraca uwagę na trzy elementy: architekturę krakowską, św. rodziną i gwiazdę. Najstarsza zachowana szopka krakowska znajduje się w zbiorach Muzeum Etnograficznego im. Seweryna Udzieli w Krakowie. To dzieło Michała Ezenekiera z drugiej połowy XIX stulecia.
- Dla mnie szopkarstwo to nałóg, taka choroba zakaźna – śmieje się Stanisław Dudziak.
- Będę tworzył swoje szopki póki mi starczy sił. Bo zamiłowania na pewno nie braknie – kwituje 69-latek.
W tym roku w grudniu zdobył wyróżnienie w kategorii szopek dużych w 80. Konkursie Szopek Krakowskich.

Jego szopkę można było podziwiać na wystawie w bibliotece publicznej w Nowym Rybiu podczas spotkania: ,,Kolęda przy szopce".

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Stanisław Dudziak: Szopkarstwo jest jak nałóg i choroba zakaźna - Gazeta Krakowska

Wróć na limanowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto