Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sądeckie firmy w okresie pandemii koronawirusa mają różne problemy

Alicja Fałek
Alicja Fałek
- Pracujemy, ale w innym trybie: dowozimy ciasta do klientów, sprzedajemy na wynos - mówi Wincenty Żygadło, właściciel CoctailBarów w Nowym Sączu
- Pracujemy, ale w innym trybie: dowozimy ciasta do klientów, sprzedajemy na wynos - mówi Wincenty Żygadło, właściciel CoctailBarów w Nowym Sączu Damian Radziak
W okresie pandemii koronawirusa małe i duże firmy muszą radzić sobie z wieloma problemami. Jedne mierzą się z zakazem funkcjonowania, inne z właściwym zabezpieczeniem pracowników przed zarażeniem. Są też i takie, które chcą pracować, ale na granicach utknęły surowce do produkcji.

FLESZ - Koronawirus. Nie panikuj. Nie kupuj wszystkiego jak leci

Od tygodnia na terenie kraju obowiązuje stan zagrożenia epidemicznego w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa SARS-CoV-2, który wywołuje chorobę COVID-19. W związku z tym rząd nakazał zamknięcie miejsc, w których mogą gromadzić się duże skupiska ludzi. Większość zakładów pracy, zwłaszcza dużych przedsiębiorstw pracuje bez zmian i musi poradzić sobie z zabezpieczeniem swoich pracowników. Są też i tacy, którzy w czasie pandemii mają zdecydowanie więcej pracy. Sprawdziliśmy, jak wygląda sytuacja na Sądecczyźnie i Lim,anowszczyźnie.

Koronawirus: aktualizowany raport

Liczą straty

Na listę zamkniętych miejsc trafiły m.in. kluby, puby i restauracje. Te ostatnie mogą świadczyć usługi, ale tylko na wynos bądź na dowóz.
- Grozić może nam nawet bankructwo - przyznaje Jerzy Olszowski, właściciel Kawiarni Prowincjonalna w Nowym Sączu. – Wszystko zależy od tego, jak długo potrwa ta przerwa. Choć należy się liczyć z tym, że może to być nawet kilka miesięcy. W każdym razie nie jesteśmy w jakiejś szczególnej sytuacji - praktycznie wszystkie branże ponoszą dziś niewyobrażalne straty.

W zamkniętych kawiarniach i pubach właściciele wysłali swoich pracowników na urlopy. W innej nieco sytuacji są bary i restauracje, które mogą świadczyć usługi na dowóz.

- Pracujemy, ale w innym trybie: dowozimy ciasta do klientów, sprzedajemy na wynos. Zobaczymy, co przyniesie tydzień, jak ludzie zareagują na taką sytuację - wyjaśnia Wincenty Żygadło.

Właściciel sieci Cocktailbarów i Klitki u Witka dodaje, że dalsza praca jego firmy będzie zależała od wielu czynników, a podstawowy to czas trwania epidemii. Jeśli miałaby trwać miesiącami, zastanowi się nad zawieszeniem działalności.

Na czasowe zamknięcie swoich zakładów zdecydowała się również wiele osób świadczących usługi fryzjerskie i kosmetyczne. Część klientów sama odwołała planowane wizyty. Z tego powodu, ale także w obawie przed zakażeniem wirusem wielu zawiesiła działalność.

Dbają o pracowników

W innej sytuacji są duże przedsiębiorstwa produkcyjne, których w regionie nie brakuje. Większość realizuje wcześniej zlecone zamówienia, ale stara się jak najlepiej zabezpieczyć swoich pracowników przed ewentualnym zarażeniem koronawirusem.

Firma FAKRO, produkująca okna dachowe, wdrożyła nowe procedury i obostrzenia. Przykładowo, do odwołania zawiesiła wszelkie wyjazdy służbowe i wizytacje gości, a pracownicy administracyjni pracują zdalnie.

- Pracownicy powracający z delegacji, w tym kierowcy mają zakaz przemieszczania się po terenie zakładu. Spotkania zarówno wewnętrzne jak i zewnętrzne zastępujemy telekonferencjami. Prowadzimy mailowe i telefoniczne konsultacje - wymienia Joanna Rumin z Fakro. - Wyposażamy pracowników oraz partnerów, którzy zapewniają nam ciągłość pracy poprzez dostarczanie surowców, w maseczki ochronne. Powszechnie stosujemy środki dezynfekcyjne.

Wszystkie ręce na pokład

Do pracy nawet w systemie trzyzmianowym jest natomiast firma Gold Drop z Limanowej, zajmująca się produkcją chemii gospodarczej. Od lat w swojej ofercie ma środki do dezynfekcji, a teraz, gdy ze sklepowych półek w ekspresowym tempie zniknęły żele i płyny do dezynfekcji rąk, jest gotowa ruszyć z ich produkcją.

- Problem tylko w tym, że nie ma z czego. Na polsko-niemieckiej granicy w kilometrowych korkach utknęły nasze cysterny z surowcami do produkcji mydła antybakteryjnego, płynu i żelu do dezynfekcji - wyjaśnia Stanisław Gągała, prezes spółki Gold Drop. - Mamy odpowiednie technologie i urządzenia do produkcji. Ludzi chętnych do pracy. Tymczasem stoimy z produkcją towaru, który w tej chwili jest deficytowy.
Jak przyznaje Gągała codziennie otrzymuje telefony od instytucji, małych i dużych przedsiębiorstw, aptekarzy a nawet osób prywatnych z pytaniem, kiedy produkty antybakteryjne będzie można kupić.

- Ludzie chcą się zabezpieczyć przed koronawirusem, a my możemy wyprodukować w szybkim czasie kilkaset tysięcy litrów płynów, czy żeli - dodaje prezes limanowskiej firmy. - Musimy mieć jedynie surowiec. Liczę, że wkrótce do nas dotrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Sądeckie firmy w okresie pandemii koronawirusa mają różne problemy - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto