- To był mój największy życiowy błąd - mówiła wprost dyrektor Dziadoń, która ani razu nie spojrzała na oskarżoną. - Na Marię D. skarżyli się i rodzice, i uczniowie. Nie przyjmowała uwag czy krytyki. Bardzo trudno się z nią współpracowało - podkreślała.
Maria Dziadoń zatrudniła matematyczkę w 2001 r. Trzy lata później nie przedłużyła jej umowy. Wkrótce potem zrezygnowała z funkcji dyrektora, choć mogła ją pełnić jeszcze przez pięć lat. Po tej niespodziewanej decyzji dyrektorką została Barbara Fiust.
Kieruje szkołą do dziś i to za jej kadencji, w kwietniu 2012 r., ujawniono nietypowe metody wychowawcze Marii D. Według śledczych, nauczycielka zmuszała uczniów do wymierzania sobie nawzajem klapsów np. za brak przyborów lekcyjnych. Karą za odmowę było robienie pompek i chodzenie w kucki po klasie. Maria D., która od początku nie przyznaje się do winy, nazywała te metody zajęciami śródlekcyjnymi.
Jolanta Ryńska, kierująca nauczycielską Solidarnością, widzi tę sprawę inaczej. Zeznała wczoraj, że Maria D. była poddawana mobbingowi. Gdy w 2009 r. zdawała egzamin na nauczyciela dyplomowanego, Barbara Fiust nie szczędziła jej ostrych uwag, choć jednocześnie wystawiła pozytywną opinię o jej pracy.
- Na wsi niewielu nauczycieli ma tak wysokie kwalifikacje jak Maria D. - podkreśla Jolanta Ryńska. Dodała, że nie dotarły do niej informacje na temat nagannych metod prowadzenia lekcji matematyki. Proces nauczycielki toczy się od października 2013 r. Zakończy się prawdopodobnie jeszcze w tym miesiącu.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?