Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pożegnanie Ryszarda Niemca, niezapomnianego dziennikarza, redaktora, sportowca

Leszek Rafalski
Ryszard Niemiec
Ryszard Niemiec Andrzej Wiśniewski
„Gdy człowiek umiera przychodzi wiatr i zaciera jego ślady” – mówi afrykańskie przysłowie, ale śladów, jakie zostawił redaktor Ryszard Niemiec, który zmarł dziś w Krakowie w wieku 84 lat, wiatr nie zatrze. Zostaną w książkach, redakcjach, a przede wszystkim w pamięci tych, którzy mieli okazje z nim współpracować.

Redaktor był człowiekiem pióra i człowiekiem sportu, absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Był osobowością, wyjątkowym erudytą i gawędziarzem. W nadmiarze miał wszystko, co składa się na dziennikarski talent: lekkie pióro, poczucie humoru i ciekawość świata. Miał też talent do inspirowania ludzi, potrafił tworzyć klimat, w którym warto było wysoko stawiać sobie poprzeczkę.

Gdy przed kilku laty w krakowskim Klubie Dziennikarzy wyróżniony został za całokształt pracy złotą „Honorową Gruszką” w laudacji pół żartem kwestionowałem uzasadnienie tej nagrody, bo przecież laureat nigdy nie pracował. Znałem go od lat i wiedziałem, że jest jednym z nielicznych ludzi, którzy mogą powtórzyć za amerykańskim wynalazcą Thomasem Edisonem jego słynne słowa: „Nie przepracowałem w życiu ani jednego dnia. Wszystko co robiłem było przyjemnością.”

Ryszard był dziennikarzem. Jest takie powiedzenie, że w zawodzie dziennikarza wszystko jest przyjemnością… z wyjątkiem pisania. Redaktor tego wyjątku nie uznawał, do ostatnich dni systematycznie pisał felietony, tocząc cały czas nierówny bój z chorobą. Nie musiał tak regularnie uprawiać felietonowych działek, pisał bo lubił, bo chciał mieć kontakt z czytelnikami. Walczył do końca.
Zbierał nagrody za felietony i reportaże, był dwukrotnym laureatem „Złotego Pióra”, ale najwyższy rodzaj uznania dla jego tekstów przypadkowo zasłyszałem na jubileuszowym spotkaniu koszykarzy. Podczas wspomnień, przy stoliku oldbojów ktoś kogoś zapytał: A pamiętasz felieton Ryśka w „Tempie”? I tu sypnął szczegółami. Nie było by w tym nic szczególnego, gdyby nie chodziło o felieton, który ukazał się w gazecie przed prawie 40 laty! Trudno o lepszą recenzję dziennikarskiej pracy, tym bardziej, że nie bez powodu utarło się przekonanie, że gazeta żyje jeden dzień.

*
Ryszard był redaktorem. A któż to jest redaktor? Dziennikarz, wiadomo – to ten, który pisze, a redaktor? To ten, który teksty dziennikarzy wyrzuca do kosza. Ta definicja w przypadku Ryszarda tylko w jednej trzeciej była prawdziwa. Miał taką zasadę: żeby gazeta była na dobrym poziomie, to teksty przynoszone przez autorów powinno się dzielić po równo: jedna trzecia do druku, jedna trzecia do poprawy, a reszta do kosza, co miało gwarantować, że na łamy nie trafią słabe artykuły. I nie trafiały.

Był redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego” (1981-83), potem „Tempa” (1983-94), najlepszej wówczas gazety sportowej w kraju i „Gazety Krakowskiej” (1994-2004), w której wraz z emeryturą zyskał honorowy tytuł redaktora seniora.

W 1981 roku, gdy na fali demokratycznych przemian zespół redakcyjny „Dziennika” mógł sobie wybrać szefa, delegacja dziennikarzy pojechała do Rzeszowa, by zaproponować mieszkającemu tam wówczas Ryszardowi fotel naczelnego. Był to gest zaufania i wiara, że ten wybór przyniesie redakcji impuls nowej energii, że będzie to lider na miarę wyzwań, jakie stały przed redakcją w tym gorącym czasie.

Przypominając zawodowe ścieżki redaktora warto podkreślić, że do wszystkich redakcji, którymi kierował, przyciągał zdolnych dziennikarzy. Miał rękę do wyławiania i szlifowania talentów. Inicjował konkursy na reportaż, wymyślił nagrodę „Kalos Kagathos”, promował ambitne dziennikarstwo, rozwijał gazety tworząc nowe dodatki i nowe rubryki. Pod jego kierownictwem gazety żyły dobrymi tekstami i dobrymi pomysłami. Dobrego, odważnego dziennikarstwa uczył też studentów.

*
Ryszard był sportowcem. Sport przewijał się przez wszystkie etapy Jego życia. Jako koszykarz grał w Cracovii i w Sparcie, która zapracowała na przydomek „Mściciele z Nowej Huty”. Sparta grała widowiskowo, była drużyną szybkich, zadziornych zawodników, którzy mimo nie najlepszych warunków fizycznych sprawiali wiele niespodzianek. Korzystała na tym Wisła Kraków mająca mistrzowskie ambicje. Bywało tak, że w sobotę Wisła przegrywała ważny mecz, a w niedzielę z pogromcami Wisły rozprawiała się Sparta, choć teoretycznie była słabszym zespołem. Stąd ten przydomek. Koszykarską karierę zakończył w Resovii, z którą wywalczył tytuł wicemistrza Polski.

Mógł być też lekkoatletą. Podczas mitingu, gdy na stadion nie dotarł trójskoczek Cracovii, klub w ramach zastępstwa wystawił do zawodów Ryszarda i koszykarz wygrał te zawody. Trzeba jednak dodać, że lista startowa była krótka. Ten epizod nie wpłynął na jego dalszą sportową karierę, wolał zostać przy baskecie.

*
Ryszard zostawił swój ślad również jako wiceprezes Klubu Reportażu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i prezes Klubu Dziennikarzy Sportowych. Zapisał się tam jako nieustanny orędownik podnoszenia poziomu dziennikarstwa i współorganizator różnych sesji szkoleniowych.

Do władz wybierali go nie tylko koledzy po piórze. Ludzie sportu darzyli go podobnym zaufaniem. Najdłużej, bo ponad ćwierć wieku, kierował Krakowskim Okręgowym Związkiem Piłki Nożnej, który z czasem zmienił nazwę na Małopolski. Pozycja, jaką zdobył w futbolowych kręgach dzięki bezkompromisowej publicystyce miała wpływ na to, że przez wiele lat wybierany był do zarządu PZPN.

Warto dodać, że był człowiekiem towarzyskim, lubił spotkania z ludźmi, a czasem ujawniał zdolności wokalne. Gdy redakcję „Gazety Krakowskiej” odwiedził słynny „uzdrowiciel”, gwiazda telewizji Anatolij Kaszpirowski, szybko połączyła ich ochota do śpiewania i gabinet redaktora naczelnego zamienili w salę koncertową, a chętni do roli chórku mogli w każdej chwili odejść od komputerów i dołączyć do solistów. Drzwi do naczelnego były otwarte, jak zawsze. Dla każdego.

Dziś jest smutek, który narastał od miesięcy, gdy pojawiły się pierwsze informacje o kłopotach ze zdrowiem. Jest żal, że odszedł mistrz dla którego słowo miało wartość, dziennikarstwo miało wartość, redakcja miała wartość. Bo wszystkie opierały się na tym samym – na szacunku dla człowieka.

Leszek Rafalski, były redaktor naczelny Gazety Krakowskiej

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Pożegnanie Ryszarda Niemca, niezapomnianego dziennikarza, redaktora, sportowca - Dziennik Polski

Wróć na limanowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto