Ewentualną wyprowadzkę - zdaniem wiceburmistrza Zaczyńskiego - utrudnia też przedawnienie eksmisyjnego wyroku, który zapadł w 1997 roku. Poza tym w mieszkaniu przy ul. Fabrycznej mieszkają teraz też osoby, których ten wyrok nie dotyczy.
Miasto nie posiada pieniędzy na zakup trzypokojowego mieszkania, którego żądają Romowie w zamian za opuszczenie obecnego lokalu komunalnego. Władze starały się u wojewody małopolskiego o dodatkowe pieniądze na ten cel, ale na razie bez powodzenia.
W ostatnich dniach wysłały list do Romana Kwiatkowskiego, prezesa Stowarzyszenia Romów w Polsce, który po lipcowych zajściach zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa na tle narodowościwym. - Krzywdzące jest posądzanie mieszkańców o rasizm. Chcieliśmy pokazać, jak naprawdę ten konflikt wygląda - wyjaśnia wiceburmistrz Zaczyński.
- "Ten nabrzmiały przez lata konflikt nie ma nic wspólnego z jakkolwiek rozumianym rasizmem. Jego jedynym podłożem jest brak przestrzegania przez rodzinę romską, zwyczajowych norm współżycia społecznego, a nawet ostentacyjne łamanie prawa" - piszą w liście burmistrz Marek Czeczótka i przewodniczący rady miasta Ryszard Kulma. Adresata zapraszają do wizyty w Limanowej. - "Porównywanie wydarzeń w Limanowej do ekscesów z października 1990 roku w Rumunii, czy zagłady Romów przez hitlerowców w 1944 roku na terenie obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, nie służy łagodzeniu i rozwiązaniu problemu, ale obraża mieszkańców Limanowej" - czytamy w liście.
Z Romanem Kwiatkowskim nie udało nam się w piątek skontaktować. Sąsiedzi Dągów krytykują bezradność władz miasta. Chcieliby ocieplić i wyremontować budynek, ale na przeszkodzie - jak twierdzą - stoi rodzina Dągów. Tylko niektórzy pogodzili się z tym, że eksmisji Romów nie będzie.
Inni wieszczą, że dopiero "tragedia" wymusi przeniesienie uciążliwych sąsiadów. Nastroje i zachowania tonuje nieco kamera zamontowana na bloku i częstsze niż dawniej patrole policji. W czwartek nie zapobiegło to jednak groźnemu incydentowi.
Trzech nieletnich Romów strzelało wiatrówką z okna w stronę samochodów jadących ulicą. Ktoś anonimowo zadzwonił na policję, która natychmiast przyjechała i zarekwirowała broń. Nikomu nic się nie stało. Policja ustala teraz, czy Romowie mieli pozwolenie na posiadanie takiej broni i, czy nie strzelano w kierunku ludzi.
Komenda Powiatowa Policji w Limanowej prowadzi też kilka innych spraw dotyczących romskiej rodziny. Zawiadomienia złożyli polscy sąsiedzi. - Przesłuchiwani są świadkowie i te sprawy na pewno trafią do sądu. Chodzi między innymi o nie trzymanie psa na smyczy i szczucie ludzi - podaje Stanisław Piegza, p.o. rzecznika policji limanowskiej.
Po czwartkowym strzelaniu ze śrutówki doszło do kłótni sąsiadów z Dągami. - Teraz panuje względny spokój, bo chyba trochę się przestraszyli. Ale to wszystko zaszło już za daleko. Najbardziej uciążliwy jest ten pies. Ciągle siedzi i szczeka na balkonie. To jest nie do zniesienia - skarży się jedna z kobiet.
60 tys. złotych do wygrania. Sprawdź jak. Wejdź na www.szumowski.eu
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?