Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kamionka Mała. Prawie pięć lat od śmierci małżeństwa Górków, a wciąż nie wiadomo, czy ktoś zawinił

Alicja Fałek
Alicja Fałek
Śp. Józef i Maria Górkowie
Śp. Józef i Maria Górkowie Alicja Fałek
Lidia Grzegorzek i Krzysztof Górka, dzieci zmarłych na przełomie lipca i sierpnia 2015 roku Marii i Józefa Górków, wciąż na nowo przeżywają tragedię, która ich spotkała. W ciągu kilku godzin stracili rodziców, a okoliczności ich śmierci badała prokuratura. - W sądzie ciągnie się proces lekarki, a my już chcemy mieć to za sobą - mówią i interweniują do ministra sprawiedliwości.

FLESZ - Posypały się mandaty. Czy też popełniasz ten błąd?

Bliscy śp. Marii i Józefa Górków z Kamionki Małej w powiecie limanowskim do końca życia będą pamiętać wydarzenia sprzed prawie pięciu lat. Liczyli, jednak w sprawne działanie prokuratury i sądu.

- To wszystko tak długo trwa. Minęły cztery lata, a sprawa jest wciąż w pierwszej instancji. Jak długo jeszcze będziemy czekać na wyrok i zakończenie? - pyta Lidia Grzegorzek, córka śp. Górków.

Nie ta Kamionka

Jest piątek, 31 lipca 2015 r., po godz. 20. Józef Górka je kolację w pokoju. W kuchni jest jego żona Maria i córka Lidia. W pewnym momencie słyszą charczenie. 58-latek się krztusi. Wstaje od stołu i upada na podłogę. Jego córka chwyta za telefon i dzwoni na numer alarmowy. Wzywa karetkę do Kamionki Małej.

Mijają cenne minuty a karetka nie przyjeżdża. Później okazało się, że ambulans pojechał do Kamionki Małej ale w powiecie nowosądeckim. Wysłano więc kolejny. Zespół dotarł na miejsce po 26 minutach od pierwszego wezwania. Ratownicy przejęli reanimację, ale nie panu Józefowi życia nie uratowali.

Serce wdowy pękło

Kilka godzin później bliskich na nogi stawia 56-letnia Maria Górka, żona zmarłego. Poczuła się źle. Z trudem oddychała, mówiła, że boli ją w klatce piersiowej. Zięć zawiózł ją na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Limanowej. Jak relacjonowała nam Jolanta Szydłowska, siostra pani Marii, wdowie zrobiono EKG, pobrano krew, a gdy zaczęła się dusić - rentgen klatki piersiowej.
- Podtrzymywałam Marię, kiedy robiono jej badanie. Ledwo trzymała się na nogach. W pewnym momencie przewróciła się. Z ust poleciała jej piana z krwią - relacjonowała Szydłowska.

Doszło do zatrzymania krążenia i reanimacji. Mimo długich starań lekarzy, nie udało się przywrócić kobiecie życia.

Napisali do ministra

Śledztwo w sprawie śmierci Górków, pod kątem narażenia ich na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nieumyślnego spowodowania ich śmierci początkowo prowadziła Prokuratura Rejonowa w Limanowej. Potem wyłączyła się z prowadzenia sprawy, a ta trafiła do Muszyny a na koniec do Nowego Sącza.

Sprawę rozdzielono na dwie odrębne. Już w sierpniu 2016 r. prokuratura postanowiła umorzyć postępowanie w sprawie śmierci Józefa Górki, wskazując, że nawet wcześniejsze przybycie zespołu pogotowia ratunkowego nie uratowałoby jego życia.

- Druga wydaje się nie mieć końca. Proces w Sądzie Rejonowym ruszył cztery lata temu - mówi Grzegorz Grzegorzek.

Na ławie oskarżonych zasiadła lekarka, która sprawowała opiekę przez kilka godzin pobytu pani Marii na limanowskim SOR-ze. Sąd otrzymał ponad stustronicową opinię biegłych z Łodzi. Ta wykazała liczne błędy, których miała dopuścić się lekarka. Sąd jednak postanowił, na wniosek obrońcy, sporządzić drugą opinię. Na nią czekano prawie dwa lata. Biegli na trzech stronach odnieśli się do postępowania lekarki uznając, że było ono prawidłowe. Dlatego też dzieci śp. Górków, którzy są oskarżycielami posiłkowymi w toczącym się procesie, postanowiły opisać sprawę ministrowi sprawiedliwości i poprosić o interwencję.

- Zmienił się sędzia, co w naszej ocenie wydłużyło proces sądowy oraz zmieniło pogląd nowego sędziego, który nie przesłuchiwał świadków, tylko czytał spisane zeznania, nie mając oglądu na całość sprawy - wskazuje Krzysztof Górka. - Długotrwałość tego procesu powoduje cykliczne odświeżanie traumy, jakiej doświadczyliśmy z powodu śmierci obojga rodziców.

Bliscy zmarłych poprosili Zbigniewa Ziobrę, by przyjrzał się postępowaniu sądu i prokuratury, licząc, że pomoże to w rychłym rozstrzygnięciu spraw. Minister nakazał sądowi w Limanowej odpowiedzieć na pytania oskarżycieli posiłkowych. Zlecił także Prokuraturze Krajowej sprawdzenie, czy sądecka prokuratura właściwie prowadzi sprawę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kamionka Mała. Prawie pięć lat od śmierci małżeństwa Górków, a wciąż nie wiadomo, czy ktoś zawinił - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto