Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bartek Zobek, podróżnik z Mszany Dolnej ma na koncie ponad 70 krajów. Żyje się dwa razy intensywniej

Remigiusz Szurek
Remigiusz Szurek
Bartek Zobek z Mszany Dolnej to obieżyświat w pełnym tego słowa znaczeniu
Bartek Zobek z Mszany Dolnej to obieżyświat w pełnym tego słowa znaczeniu archiwum KalendarzPrzygod.pl
Mieszkaniec Mszany Dolnej Bartek Zobek mimo raptem 40 lat na karku, widział już kawał świata. Niektórzy z nas przez całe swoje życie nie zobaczą nawet połowy tego, co on. Pytamy go na wstępie czy prawdziwe jest powiedzenie „kto podróżuje, ten żyje dwa razy". Nie waha się z odpowiedzią. - Na pewno żyje dwa razy intensywniej, doświadczając więcej bogactwa ze strony życia, zwłaszcza gdy jest to świadome podróżowanie, w trakcie którego czytamy lub słuchamy o odwiedzanych miejscach i poznajemy miejscowych.

Rusza gazociąg Baltic Pipe

od 16 lat

Poza tym podróże uczą i uświadamiają, jak mgliste mamy pojęcie o świecie. - Byłem kiedyś na dużym targu w chińskim Kantonie, nie byłem w stanie rozpoznać ani jednej rośliny czy przyprawy! - dziwi się.

Jak szybko dodaje Bartek, jeśli dla kogoś podróżowanie jest źródłem hormonów szczęścia, to być może wydłuży to jego życie. - Z drugiej strony, jeśli ktoś niewłaściwie zarządza stresem, podróż może być jego dodatkowym źródłem – nieco zaczepnie uśmiecha się nasz rozmówca.

Przygodę z podróżowaniem zaczął już w 1998 roku, jako 16-latek. - Pierwsze przekroczenie granicy to piesze przejście do Niemiec w Świnoujściu i próba języka niemieckiego w praktyce na tamtejszej plaży nudystów, gdy zapytałem, która godzina. Z emocji nawet nie wiedziałem jaka była odpowiedź – śmieje się przywołując na myśl młodzieńcze wspomnienia.

Pierwszą egzotyczną podróż w życiu odbył dziewięć lat później wizytując Indie m.in. ze studentami z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - To była nauka pływania na głębokiej wodzie, później wszystko było już łatwiejsze – wspomina.

Podróżnik z wielkim bagażem doświadczeń

Na koncie ma dziś kilkadziesiąt państw. Ciężko mówić mu o tym ulubionym. Takich wyjątkowych miejsc jest bowiem na jego mapie więcej.

- Chciałbym wrócić do tych krajów, w których byłem, więc może skupię się na tych mniej oczywistych? Np. na karaibskich państewkach jak Saint Vincent i Grenadyny lub Saint Lucia. Mam takie wspomnienia w głowie: malownicze powulkaniczne góry na tle turkusowego morza, plaże usypane z białego piasku i wspaniałe zabawy karnawałowe... Co ciekawe, tam rządzi Karol III. Albo wpadające do oceanu wydmy Namibii, piękne pustynie, na których można nocować pod gołym niebem. Belize goszczące raz w roku rekiny wielorybie, czy też urozmaicona pejzażowo Nikaragua. Albo Laos, gdzie wielu ma pewnie swój powód, żeby wrócić, np. liczne, imponujące jak i nastrojowe wodospady – wymienia jednym tchem ten obieżyświat.

Jego zdaniem podróże po świecie zaspokajają zwykłą ludzką ciekawość, ale również pozwalają pozwalać odmienne kultury, ujrzeć na własne oczy widoki znane dotąd z pocztówek czy filmów... - Można też zrywać z drzew ulubione egzotyczne owoce, pić prawdziwą wodę kokosową albo przeżywać wydarzenia w Polsce niedostępne, jak choćby latynoamerykańskie karnawały. To również przyjemna okazja na poszerzenie zasobów językowych jak i horyzontów myślowych – opowiada.

Pytany przez nas o to, czy podróżowanie np. do Ugandy jest drogie, nasz rozmówca zdradza, że jeśli dobrze poszukamy, to można znaleźć bilet w dwie strony za kwotę 3 tys. zł.

Także życie poza granicami Polski, w egzotycznych miejscach wcale nie musi być kosztowne, ale...

- Złotówka jest tak słaba, że teraz dla nas jest wszędzie wyraźnie drożej. Ale z tego co wiem, w Ugandzie nadal można kupić awokado poniżej złotówki. Wszystkie lokalne owoce i warzywa są tańsze niż u nas, bo gleba jest żyzna a sezon trwa niemal na okrągło. Wynajem mieszkań też jest w przyzwoitych cenach, więc to opcja nie tylko na urlop, ale nawet na pracę zdalną zimą. Natomiast nie wszystko działa jak w zegarku i nie chodzi tylko o czas, ale np. beztroskie rozumienie kątów prostych w domu – śmieje się.

Mszański podróżnik nie jest milionerem, a środki na dalekie eskapady, o których niejeden z naszych rodaków boi się nawet pomarzyć, bierze m.in. z reklam na swojej stronie internetowej „Kalendarz Przygód". - Pieniądze mam również od sponsorów w branży turystycznej, których wciąż szukam. Układam też indywidualne programy zwiedzania Ugandy oraz kontaktuję turystów ze sprawdzonymi firmami i kierowcami. Być może poszerzę swoją działalność również o Meksyk i Nikaraguę. A gdy jestem w Polsce, to grywam w filmach i serialach. To taka trzecia pasja po podróżach i muzyce, pozwala coś zarobić – cieszy się.

W długą podróż, tę na inne kontynenty, Bartek Zobek zabiera ze sobą elektroniczny czytnik książek. - Mam też sporo aplikacji podróżniczych w telefonie (obowiązkowo mapy
offline i kompas) oraz różnych gadżetów - zawsze scyzoryk, pendrive, zatyczki do uszu, czołówkę i jeszcze ze dwadzieścia rzeczy z listy. Czasem są też kijki trekingowe i panel solarny. I muzyka oczywiście. Może teraz na zimę skuszę się nawet, żeby zabrać dodatkowy głośnik. Do dźwięku z laptopa źle się tańczy – zauważa.

O polskich turystach

Pytany o typowego polskiego turystę, Bartek Zobek uważa, że taka osoba szuka przede wszystkim tanich opcji. Stąd jeśli „all inclusive”, to zdecydowanie częściej w Egipcie niż w Kostaryce.

- Ale mamy też sporo backpackerów, którzy mają ograniczony budżet i korzystają z taniego transportu i mieszkań/hosteli, co pozwala im zobaczyć coś więcej. To wiem nie tylko z własnego doświadczenia, ale też autopsji, bo prowadzę w mediach społecznościowych grupę „Szukam towarzysza podróży”. Tutaj ponad 100 tys. osób szuka kompanów, by obniżyć koszty i cieszyć wspólnymi przygodami – informuje.

Jak przyznaje, w Bartku-turyście ścierają się dwa spojrzenia: człowieka o ugruntowanych preferencjach oraz socjologa. - Z jednej strony mam swój ulubiony sposób spędzania czasu, znam doskonale swoje granice komfortu. Z drugiej strony, jest olbrzymia ciekawość świata, zwłaszcza tego, gdzie nie ma turystów. Łaknienie poznania tych miejsc przełamuje moje opory. Docieranie tam jest fabryką dla moich hormonów szczęścia i neuroprzekaźników – wylicza.

Z bloga Bartka Zobka „Kalendarz Przygód" można przeczytać m.in. o jego projektach, czyli o budowie lepianki w buszu czy wyznaczaniu nowego szlaku w Ugandzie ku tamtejszym górom Kadam.

- Mi wciąż wydaje się oczywiste, że gdyby ktoś trafił w góry Kadam, to też by chciał tam wytyczać szlaki (śmiech). Któż by się nie ekscytował, że są takie miejsca, gdzie nie ma jeszcze szlaków, nie docierają biali, gdzie można poczuć się książkowym odkrywcą? - pyta.

Jak zauważa, wytyczając szlaki w tamtym miejscu, okazało się, że można uratować las przed wycinką, a zwierzęta przed kłusownictwem, równocześnie stwarzając żyjącym w ubóstwie miejscowym możliwość alternatywnych źródeł zarobku, w zrównoważonej turystyce. - Podobno to szalony projekt, bo ciągle pojawiają się nowe wyzwania - trzy kroki do przodu, i dwa do tyłu. Jak dla mnie, to jednak i tak dobrze – puszcza oko.

Turystyka to też zagrożenia...

Bartek Zobek zgadza się na to twierdzenie i przyznaje, że czasem cierpi widząc jak niekontrolowana turystyka i nastawienie na zysk niszczą przyrodę.

- W moim przypadku okazało się, że w stronę gór Kadam budowana jest asfaltowa droga, a nieopodal powstają hotele. Chciałbym swoim działaniem uprzedzić masową, destrukcyjną turystykę. Liczę, że uwrażliwię miejscowych na problemy ochrony środowiska oraz wypracujemy jakieś zasady, które sprawią, że turyści będą gośćmi, a nie gospodarzami – stawia granice.

W styczniu 2023 roku Zobek wróci tam kolejny raz, by wyznaczyć jeszcze jeden szlak. - Chcę też budować „ekolepianki" dla turystów i rozmawiać z miejscowymi o tym, co tu

może się zdarzyć za kilka lat. Można do mnie dołączyć, to są przygody życia, zwłaszcza, że mamy kontakt z ludźmi, którzy wychowali się w buszu, praktycznie nie kończyli szkół, a białych widzieli wcześniej tylko parę razy w życiu, gdy robili zakupy w mieście – zapowiada.

Między innymi o tym będzie traktował film „Mzungu".

- Na początku stycznia 2023 roku ponownie ma przyjechać do mnie ekipa filmowa z reżyserem Michałem Gruszczyńskim na czele, by zrobić ostatnie zdjęcia. Jesienią przyszłego roku ma być gotowy pełnometrażowy film dokumentalny, który docelowo trafi do telewizji lub na platformę internetową – wyjaśnia.

O tropikalnych chorobach

Pytamy Bartka o to, czy miał już do czynienia z którąś z tropikalnych chorób.

- Zachorowałem tylko na malarię, ale dzięki szybkiej interwencji lekarskiej po paru dniach byłem zdrowy. To stosunkowo łatwo uleczalna choroba, jeśli nie bagatelizujemy pierwszych objawów. A przecież w podróży lubimy udawać bohaterów albo zwalać wszystko na zmianę flory bakteryjnej. Tak też było w moim przypadku, gdy moja gospodyni, słusznie polemizowała ze mną, żebym nie zwalał na zatrucie, ale zrobił test malaryczny. Okazało się, że miałem najgroźniejszą odmianę tego pasożyta. Gorzej mają miejscowi, których czasem nie stać na leczenie – mówi.

O różnicach między Ugandyjczykami a Polakami

Jako socjolog Bartek Zobek widzi co najmniej dwie bariery poznawcze, gdy się podróżuje.

- Jedną z nich jest generalizowanie. Z krótkiej przygody lub anegdoty wyciągamy wnioski o całej społeczności. Druga, to wtedy gdy pomijamy nasz wpływ na tubylców. Moja obecność w niektórych miejscach sprawia, że ktoś chce ze mną robić interesy albo prosi o jałmużnę. Czy to kraj biznesmenów bądź żebraków? A może tak po prostu działa kolor naszej skóry? - zastanawia się.

W styczniu br. w Entebbe zaczepił go na ulicy elegancko ubrany mężczyzna i zapytał czy nie ma dla niego pracy...

- W Ugandzie są różne plemiona, więc też nie chcę czegoś krzywdzącego uprościć, wydaje mi się jednak, że często oczekuje się tam zapłaty za różne drobne przysługi. Spotykam również ludzi, którzy nie chcą pracować, mają minimalne wymagania. Gorzej, jeśli spłodzą dziesięcioro dzieci i nie stać ich na edukację potomków – informuje.

Jeśli miałby coś uogólnić, ale w sposób „bezpieczny" to jest zaskoczony tym, iż czarnoskórzy mają tak dobrą koordynację ruchową.

- Może to kulturowe, a może genetyczne, niemniej ruszają się świetnie, co widać w tańcu. Imponuje mi też ich siła, dźwigają olbrzymie ciężary, choć na pierwszy rzut oka nie wyglądają na atletów – przyznaje.

O naszym europejskim pośpiechu

Zobek cytuje słowa Kapuścińskiego, który powiedział kiedyś, że Europejczycy mają zegarki, a Afrykańczycy mają czas.

- Niewiele się zmieniło. Jeśli nie mamy napiętego kalendarza, to dobrze. A jeśli np. chcemy robić biznesy w niektórych afrykańskich państwach, to musimy bardzo dużo zainwestować... w cierpliwość – podsumowuje.

A czego życzyć Bartkowi Zobkowi? - Zdrowia. Na początek zatrzymania postępującej chondromalacji (zmiękczenie chrząstki stawowej na tylnej powierzchni rzepki), która utrudnia chodzenie po górach. Ale zdrowia ogólnie, bo gdy jesteśmy zdrowi, wszystko jest łatwiejsze. I bycie szczęśliwszym, i pomaganie, i zarabianie pieniędzy, i realizowanie szalonych pomysłów – kończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na limanowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto