MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

104 świeczki na torcie Zofii Lis - najstarszej mieszkanki na limanowszczyźnie

Krystyna Trzupek
Zofia Lis 1 sierpnia skończyła 104 lata. Od 32 lat mieszka u córki - Marii Kędroń, która wraz z mężem troskliwie opiekuje się staruszką. Staruszka wymaga stałej, codziennej opieki.
Zofia Lis 1 sierpnia skończyła 104 lata. Od 32 lat mieszka u córki - Marii Kędroń, która wraz z mężem troskliwie opiekuje się staruszką. Staruszka wymaga stałej, codziennej opieki. Krystyna Trzupek
Zofia Lis ze Starej Wsi w sierpniu skończyła 104 lata i jest najstarszą mieszkanką gminy Limanowa. Kobieta wychowała 8 dzieci i doczekała się 31 wnuków, 58 prawnuków i aż 7 praprawnuków.

Białe włosy gładko zaczesane w kucyk, sylwetka szczupła, niektórzy śmieją się, że niejedna młoda kobieta mogłaby jej pozazdrościć, spracowane ręce, po których chyba najbardziej widać upływ czasu i wesołe spojrzenie, z którego patrzy ciągle ta sama młoda i piękna dziewczyna.

Kiedy w czasie II wojny światowej, mama pani Zofii umierała na tyfus, dziewczynka długo klęczała przy jej łóżku płacząc.

- Nie płacz Zosiu, nie płacz, za to ty dłużej pożyjesz, zobaczysz - powiedziała do niej umierająca mama. Słowa te okazały się prorocze. W tym roku, 1 sierpnia pani Zofia skończyła 104 lata i jest najstarszą mieszkanką w gminie Limanowa.

Ludzie żelaznego chowu

- Mama żadnej rozkoszy w życiu nie zaznała, całe życie poświęciła pracy, by nam żyło się lepiej - zaznacza córka Maria, która od 32 lat, od czasu śmierci taty, razem z mężem opiekuje się staruszką.

Seniorka urodziła się w 1913 roku, w maleńkiej chatce w Przyszowej, jako drugie dziecko z kolei. Rodzice byli rolnikami. Dzieci od kiedy tylko mogły, pomagały w pracy na roli, a pracy było dużo. W zagrodzie krowy, cielęta, koń... Bieda wyglądała z każdego kącika, zwłaszcza, kiedy przyszła II wojna światowa. Niemcy nie mieli litości dla gospodarzy. Przychodzili znienacka, zabierali krowy, żarna… Jako mała dziewczynka słyszała nieraz strzały i dobiegające odgłosy walk. W jednej takiej bitwie straciła brata.

Skończyła 3 klasy, na tzw. Dworku, gdzie nauczyła się czytać, pisać i rachować. Już jako mała dziewczynka pasła krowy, umilając sobie ten czas śpiewaniem piosenek.

Dzień według pór roku

- Dzień 100 lat temu toczył się innym rytmem - wspomina zięć pani Zofii - Kazimierz.

Ludzie wstawali wraz ze wschodem słońca, zwłaszcza w lato i od razu ruszali do pracy. W ruch szły sierpy, kosy, czasem nawet na obiad nie wracało się do domu, dzieci zabierało się w pole.

- Sąsiad sąsiadowi pomagał za ćwiartkę chleba - wspomina pan Kazimierz.

Młoda Zosia biegała boso nawet po ściernisku, w zimie też buty to był luksus, nie każdy mógł sobie na nie pozwolić. Z racji tego, że jej tato był miejscowym fryzjerem, do którego ściągali prawie wszyscy mieszkańcy, dom rodzinny zawsze tętnił życiem. Sąsiedzi schodzili się wieczorami, zwłaszcza w długie, zimowe wieczory i opowiadali różne historie.

Miała 18 lat jak wyszła za mąż. Mąż Jan wypatrzył ją w tej samej miejscowości.

- To był jeszcze ten czas, kiedy bardziej dopasowywało się morgi niż serca - uśmiecha się zięć. Pracy było dużo na 5-hektarowym gospodarstwie.

Wkrótce w kołysce rok za rokiem słychać było płacz kolejnego dziecko. Urodziła ich ośmioro, niejednokrotnie sama w domu, nikt nie asystował przy porodzie. Znachorki często przychodziły po wszystkim. Dwa razy poroniła. Józiu zmarł na zapalenie płuc, gdy miał 9 lat.

Wytchnienie na starość

Teraz czas dla pani Zosi zatrzymał się w miejscu. Przyszłość i teraźniejszość jakby przestała istnieć.

- Józiu, mój Józiu - często wspomina swojego 9-letniego synka, z którego śmiercią długo nie mogła się pogodzić. Zdaje jej się, że widzi go nieraz, jak przychodzi i wyciąga do niej swoje rączęta.

Przeżyła całe swoje rodzeństwo, męża oraz trzech synów.

Jeszcze trzy lata temu pochłaniała tomy książek, głównie religijnych i historycznych.

- Zdarzało się nawet, że czytała przy księżycu - wtrąca zięć.

Córka wraz z mężem troskliwie opiekują się staruszką.

- Odwdzięczam się za miłość i jej poświęcenie - uśmiecha się pani Maria, głaszcząc babcię po głowie.

Seniorka doczekała się 31 wnuków, 58 prawnuków i 7 praprawnuków. Na jej urodziny zjechało się tyle osób, że dom nie mógł ich wszystkich pomieścić.

- Mama wymaga całodziennej opieki, nie można jej ani na chwilę zostawić samej w domu, ale my się cieszymy jej obecnością, oby była z nami jeszcze jak najdłużej - pani Maria patrzy z czułością na mamę.

Naręcza dobrych uczynków

Kilka dni temu było święto Matki Boskiej Zielnej, ulubiony dzień pani Zofii. Zawsze tego dnia robiła snopek, czyli bukiet z kwiatów, ziół i zbóż. W środku wkładała jabłko.

- Taki poświęcony bukiet wkładała po kościele do rzędów kapusty, miało to zapewnić urodzaj - wspomina pani Maria. - Mama jest wspaniałą osobą, nie miała łatwego życia, ale zawsze była pogodna, ciepła, łagodząca konflikty - dodaje. We wsi wszyscy znają solenizantkę. - Dobra kobieta - mówią sąsiedzi, i wszyscy tu wierzą, że po tak długim życiu, gdy będzie schodzić z tego świata, w miejsce snopów poniesie pełne naręcza dobrych uczynków, na które całym swoim życiem zapracowała.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trwa okres lęgowy bocianów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na limanowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto